Tigre to miejscowość położona nad rzeką Paraną. Stąd przesiadamy się w tramwaj wodny i ruszamy na wyprawę w głąb labiryntu rzeczek i kanałów otoczonych dżunglowatą roślinnością, z domami na palach, stacjami benzynowymi dla łódek, pływającymi sklepami, itd. Po godzinie dopływamy do celu naszej podróży – wyspy z restauracją „Paso del Toro”, gdzie jemy lunch, Stash bawi się na plaży i ponieważ wieje to nie zjadają nas komary. I jemy przepyszne „bife do chorizo”, czyli kawał grillowanego czerwonego mięsa, którego smaku nie da się opisać inaczej, jak „niebo w gębie”. Trzeba spróbować, żeby wiedzieć o czym mówimy.
W drodze powrotnej, dzięki Stasiowi, któremu zachciało się siusiu, w pociągu, w którym nie było WC, wysiadamy na stacji Barrancas, Stas siusia, a my idziemy na krótki spacer, bo mamy 20 min do następnego pociągu i odkrywamy raj windsurfing’owy…. Chyba tam jeszcze wrócimy ;)
1 komentarz:
Kochani, moze wreszcie sie uda. Jutro pakowanie i w nocy wyjazd do Polski. Mamy za duzo bagazu bo kupilismy dywan.Pa, calujemy
Prześlij komentarz