Rano wyprowadzamy sie z naszej cabanii w hostelu w Bariloche i jako pierwsi wjezdzamy kolejka linowa na Cerro Otto. Na gorze widok 360 stopni na jeziora i.... obrotowa kawiarnia. Po czekoladzie na goraco Pan Stas daje sie namowic na wspinaczke na sasiedni szczyt. Wchodzi i wchodzi sam,a nie jak dzien wczesniej na barana. Co za ulga. Po drodze spotykamy snieg. Potem lunch w restauracji polecanej przez restauracje polecana przez przewodnik. (ta pierwsza byla zamknieta). W restauracji Stas napotyka na znajoma pania ze statku i zajmuje ja przez godzine, gdy reszta ekspedycji je bife de lomo. Potem jedziemy do El Bolson, gdzie sie dowiadujemy, ze kolejka "La trochita jednak jutro pojedzie". Przedtem mamy doczynienia z zandarmeria. 30 minut nas trymali za wyprzedzenie 40 metrowego katamarana, ktory jechal gorska droga. Wyprzedzilismy bialy samochod ktory sie okazal "coche de seguridad". A pan w pomaranczowej kamizelce ktory do nas machal byl nie wazny. Jak wykryli "menor de edad" to zapytali o jego mamae (en el avion) i musieli sprawdzic czy go nie porwalem. Po lodach w slonecznym El Bolson, 180 km do Esquel, gdzie probujemy kupic bilet na La trochite. Niestety jest pozno, a biletow niema. Po ciemku znajdujemy hostel by sprobowac znowu rano.
WARSAW > PARIS > BUENOS AIRES Kinga i Maja leca z powrotem do BsAs. O 19.05 wylot z Wawy, w Buenos beda nastepnego dnia o 9 rano czasu lokalnego (13-tej czasu warszawskiego).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz