2007-10-18

Colonia del Sacramento, Urugwaj






Rano jedziemy taksowka na dworzec autobusowy w Montevideo - Tres Cruces.Potem "normalnym" autobusem do Colonia del Sacramento - starej portugalskiej warowni, siedziby przemytnikow zaopatrujacych Buenos. Maja wtulona w mame spi prawie caly czas. Stasiowi buzia sie nie zamyka - tysiac pytan na minute. Jacek mowi mu, ze zadaje duzo pytan, a on na to "DLACZEGO zadaje duzo pytan?"..... Chodzimy po brukowanych uliczkach Colonii i jemy jak zwykle wolowine. Senna atmosfera, jest niesamowitym kontrastem z Buenos po drugiej stronie rzeki. Po zachodzie slonca plyniemy szybkim promem do domu. Stasiek i Majka spia...(Stasiek na podlodze)


A oto logo urugwajskiego przewoznika. Autobusem firmy COT jedziemy z Montevideo do Colonii. Ciekawe co na to nasz LOT?!

I jeszcze jedna wazna wiadomosc: z Urugwaju udaje sie nam przywiesc wymarzone sloiczki dla Mai. W jednym sklepie przy Av. 18 de Julio Kinga, ku swojemu zdziwneniu i ogromnej radosci, kupujac wode do picia, zauwaza sloiczki z przecierami owocowymi dla dzieci. Kupuje dwa na probe. Maja jeden zjada i chyba jej smakuje. To pierwsze jablko w zyciu. Takiej okazji przepuscic nie mozna, wiec Jacek rano przed wyjazdem biegnie do tegoz sklepu i wraca z 17-stoma. Nie przesadzajac kupuje polowe towaru. Sloiczkow bylo co kot naplakal. Chyba jakis import z Wezezueli, ale data waznosci jest i sliczki bardzo smaczne.

Brak komentarzy: