2007-11-17

Selva tropical...

... czyli dzungla. Rano goraco i pada, potem parno i swieci slonce. Kiedy o 17-stej wychodzimy z domu leje sie z nas pot, znosnie i przyjemnie robi sie dopiero kolo 19-tej. Idziemy do parku "3 de Febrero". Po drodze spotykamy grafiti, ktore dedykujemy wszystkim pozostalym w pracy (na polkuli polnocnej).
Robimy rytualne dwa kolka wokol parku. Potem lody w Volcie przy Avenida Libertador.





Stash odpowczywa w ogrodzie roz, w ktorym to obdarowuje przypadkowo napotkanych ludzi - w wiekszosci plci pieknej, ale nie tylko - platkami roz lub stokrotkami. U wszystkich wzbudza usmiech na twarzy, a jedna dziewczyna robi sobie z nim zdjecie ;) Inna Pani po wyjsciu z parku podchodzi do Stashia i wrecza mu kwiatek, calujac i nazywajac 'aniolkiem'...


Brak komentarzy: